Wielką brytanię czeka najważniejsza reforma, która po raz pierwszy w ciągu ostatnich czterdziestu lat wpłynie na znaki drogowe. O tym powiedział minister transportu wielkiej Brytanii Norman Baker. Środki są skierowane przede wszystkim na zmniejszenie ilości znaków drogowych i uproszczenie biurokratycznych procedur. Na przykład, teraz gmin nie trzeba czekać od rządu zgody, jeśli chcą zainstalować jakiś znak, który nie jest związany bezpośrednio z bezpieczeństwem, np. znak «miejsce postoju». Przy tym nie pojawią się nowe znaki, takie jak «miejsce ładowania pojazdów elektrycznych, a także znak informujący kierowców o nieprzydatności drogi dla tego pojazdu. A oto liczba znaków przy tym powinno spaść o około 40%. «Czasem zarośla znaków i kłębek białych, czerwonych i żółtych linii nie informują kierowcy, a jeszcze bardziej komplikuje. Z tego chaosu naszych drogach często mają zły doskonałą widoczność i pozostawiają nieprzyjemne wrażenie u kierowcy. Dlatego mam nadzieję, że obecne zmiany pomogą gmin zostawić tylko te znaki, które są im naprawdę potrzebne» - powiedział Baker.